Przerwa reprezentacyjna nastała, a wraz z nią tęsknota za ulubionymi ligami. Kibicom Primera Division pozostaje przynajmniej napawanie się pięknymi golami, które strzelali piłkarze kilku ekip w miniony weekend. Co najmniej kilka trafień można byłoby zakwalifikować do konkursów piękności wśród bramek. Przy okazji faworyci w komplecie zrobili swoje, więc emocji związanych z niespodziankami zabrakło.
Gdyby spojrzeć na tabelę po 11. kolejce, wyszłoby, że siedem z dziesięciu najlepszych drużyn w lidze sięgnęło po komplet punktów w ostatni weekend. Mogło być więcej, ale Sevilla i Leganes musieli uznać wyższość prowadzącej dwójki, więc te ekipy rozgrzeszamy, a jedyny minus możemy postawić przy Realu Betis, który i tak zaimponował pogonią w meczu z Getafe. Fatalna pierwsza połowa i rewelacyjna końcówka pozwoliły wyciągnąć ze stanu 0:2 na 2:2.
Poza tym z różnymi perypetiami wygrywali kolejno: Barcelona, Valencia, Real, Atletico, Villarreal, Real Sociedad i Girona. Tyle z bardzo szeroko rozumianej czołówki, ale za moment do dziesiątki powinna wskoczyć Celta, która bardzo efektownie, w dziesięć minut rozbiła Athletic Bilbao.
Przy okazji trzeba przyznać, że wszyscy faworyci nie zrobili show. Najciekawiej miało być na Camp Nou, gdzie szykował się gorący hit Barcelona–Sevilla, ale deszcz ostudził zarówno kibiców, jak i piłkarzy, a w efekcie zobaczyliśmy co najwyżej średni mecz. Valencia i Real trzema golami odprawiły swoich rywali, choć nie bez przeszkód, jednak nie były to mecze, które kibice na Mestalla i Bernabeu będą pamiętać. Atletico w swoim stylu, wymęczone 1:0. Nieco więcej fajerwerków było w derbach prowincji Guipuzcoa, które padły łupem Realu Sociedad. Co ciekawe, „Txuri-Urdin” wygrali pierwszy ligowy mecz na Anoeta od… 25 sierpnia! Ozdobą meczu była asysta Asiera Illarramendiego przy bramce Mikela Oyarzabala.
Kolejka pięknych goli
Skoro miało być kilka nadzwyczajnych trafień, więc zaczynamy pokaz. Na pierwszy ogień idzie Ryan Boudebouz, który dał remis Realowi Betis w piątkowy wieczór.
W sobotę wyróżniamy Christiana Santosa, który po kilkudziesięciu sekundach dał prowadzenie, a jak się potem okazało, również zwycięstwo i ucieczkę z ostatniego miejsca Deportivo Alaves.
W niedzielę wszystko zaczęło się od genialnego gola Borjy Garcii. I tu trzeba przyznać, że Ciudad de Valencia, czyli obiekt Levante, jest bardzo szczęśliwym pod względem pięknych bramek w tym sezonie. Krótko mówiąc, poradnik dla turystów odwiedzających Walencję jest prosty, jeśli ktoś chce obejrzeć dobry zespół, ten wybiera Estadio Mestalla, a fani cudownych trafień wybierają stadion Levante.
Popołudnie należało do Celty, o której szybkich trzech ciosach wspomnieliśmy. Mimo wszystko honorowy gol dla Athleticu był wyjątkowej urody, a Raul Garcia idealnie trafił z półwoleja.
W podobny sposób piłka znalazła drogę do siatki po strzale Marco Asensio. Balearczyk wykorzystał „asystę” Raula Lizoaina i odpalił tomahawka, który jeszcze do niedawna był zarezerwowany dla Cristiano Ronaldo. Asensio jak strzela, to albo zdobywa kluczowe bramki, albo poraża jakością uderzenia. Geniusz!
W naszym zestawieniu TOP5 goli zabrakło miejsca dla Thomasa Parteya oraz Daniego Parejo, ale ich fanów uspokajamy – oni również będą mieli swoje chwile na Zzapołowy.
Za(Paco)wał dwa gole
Obiekt kpin nie tylko wielu kibiców Barcelony, ale i całej ligi tym razem uratował skórę „Blaugranie”. Leo Messi ścierał się, co chwila z Guido Pizarro, Luis Suarez irytował swoją niedokładnością, a Paco Alcacer… strzelił dwa gole i zapewnił zwycięstwo. Wykorzystał dwie asysty. Najpierw ze strony rywala – Sergio Escudero – a potem od Ivana Rakiticia. Trzeba przyznać, że pokazał się stary, dobry Paco Alcacer. Taki, który wykorzysta najmniejsze potknięcie rywala oraz wyczuje zamiary swoich kolegów, a nawet wymusi na nich zagranie. Wystarczy dokładnie prześledzić zachowanie wychowanka Valencii przy drugim golu, gdy pokazał Rakiticiowi, gdzie chce dostać piłkę, a po chwili Chorwat tam ją zaadresował.
Swoją drogą Paco Alcacer w dziewięciu ostatnich meczach, w których wychodził w podstawowym składzie, strzelił dziewięć goli!
Dublet ustrzelił również Nicola Sansone, który ma bardzo mocną konkurencję w Villarrealu. Carlos Bacca i Cedric Bakambu to duet, o którym marzy pewnie wielu trenerów, ale włoski napastnik, żeby grać więcej musi wykorzystywać takie okazje jak ta z Malagą. Wchodzi na boisko w 64. minucie, a dwanaście minut później ma już na swoim koncie dwie sztuki i zapewnia wygraną „Żółtej Łodzi Podwodnej”.
El @valenciacf no se conforma, ¡QUIERE MÁS! ??#LaLigaSantander pic.twitter.com/AqEMbAJSq1
— LaLiga (@LaLiga) November 5, 2017