Kontrowersyjne słowa Bilicia. Chorwat wezwany na dywanik!

bilic

Obecnie w angielskiej Premier League Londyn to przede wszystkim miasto lidera. Sunąca od zwycięstwa do zwycięstwa Chelsea pewnie rozsiadła się w fotelu lidera i niewiele wskazuje na to, by łatwo zwolniła miejsce. Z drugiej jednak strony, inny londyński klub tonie w kłopotach. West Ham United, bo o nich mowa, to w ostatnim czasie klub, o którym na próżno szukać pozytywnych informacji.

W poprzednim sezonie Slaven Bilić i jego ferajna byli okrzyknięci jedną z niespodzianek sezonu. Oczywiście show skradło im Leicester, zdobywając sensacyjne wręcz mistrzostwo kraju, jednak postawa „Młotów” nie została niezauważona. Dużo mówiło się, że w końcu na ławce trenerskiej zasiadł właściwy człowiek, który jest w stanie zapanować nad panującym tam bałagenm. Jakże odmienna sytuacja ma miejsce w obecnej kampanii ligowej.

Nie tak dawno informowaliśmy Was (KLIK), że piłkarze West Ham United nie stronią od fast-foodów. O wpływie niewłaściwej diety na organizm profesjonalnego sportowca rozwodzić się nie trzeba. Wyniki „Młotów” zdają się potwierdzać, że co na talerzu, to na boisku. Zaledwie punkt przewagi nad strefą spadkową to nie jest szczyt ich sportowych marzeń. Ostatnie ligowe zwycięstwo odnieśli 22 października z Sunderlandem, który wówczas szedł od przegranej do przegranej.

Po sobotniej przegranej aż 1:5 z Arsenalem Slaven Bilić zakwestionował zaangażowanie swoich podopiecznych w treningi, co ma przełożenie na oficjalne mecze. – Utraciliśmy intensywność na naszych treningach, przez co nie gramy na maksa przez 90 minut meczu. Biorę odpowiedzialność za wyniki, piłkarze muszą wziąć odpowiedzialność za to, by dawać z siebie wszystko na treningach i na meczach – mówił na konferencji prasowej chorwacki szkoleniowiec.

Owa wypowiedź oznacza, że Slaven Bilić musi udać się na dywanik do swoich przełożonych i wytłumaczyć z tych słów. Przyszłość Chorwata od dłuższego czasu stoi pod sporym znakiem zapytania, a upokarzająca przegrana z Arsenalem nie poprawiła jego sytuacji. Dolanie oliwy do ognia na konferencji prasowej zapewne ma na celu zmobilizowanie piłkarzy do cięższej pracy. Skutek jest jednak taki, że Bilić będzie zmuszony rozwinąć swoją myśl przed swoimi szefami. Właściciel klubu chciałby także dowiedzieć się, dlaczego w zespole jest tak wiele mięśniowych urazów wykluczających z gry aż ośmiu piłkarzy. Wykluczeni są między innymi James Collins, Aaron Cresswell, Michail Antonio, Diafra Sakho, Gohan Tore i Sam Byram. Z urazami zmagają się także Cheikhou Kouyate i Reece Oxford.

Mimo wszystko Bilić dobrze trafił, wszak właściciele West Ham United nie są skorzy do zwalniania menedżerów. Można przypuszczać, że Chorwat dostanie szansę naprawienia sytuacji. Wprawdzie w kolejnej kolejce ligowej „Młoty” zmierzą się z Liverpoolem, to już w kolejnych będą mieli serię meczów, w której konieczne będzie zdobycie odpowiedniej ilości punktów (rywalami: Burnely, Hull, Swansea, Leicester). Jeśli Biliciowi uda się ugasić pożar, gwałtownych ruchów nie będzie. Jeśli jednak widmo spadku stanie się realne, nikt w klubie nie zaryzykuje takiej możliwości i zmiana na stanowisku trenera wyda się być nieunikniona.