Brutalna prawda o angielskiej piłce? Premier League okiem Ranocchii

Wielkie nazwiska, częste szlagiery, zapierające dech w piersiach tempo gry, żywiołowi kibice, ogromne pieniądze. Brzmi znajomo? Po tym opisie i pytaniu o dopasowanie ligi większość kibiców bez zastanowienia wskazałaby na Premier League.

Najpopularniejsza piłkarska liga na świecie wzbudza emocje na samą myśl o niej. Często marzy się, żeby jakiś rodak w niej grał, w końcu to taki prestiż. Wydaje się nawet, że mocna pozycja w angielskim zespole z pozycji 5.–8. byłaby bardziej atrakcyjna niż gra w drużynie z TOP4 innych lig. W końcu to Premier League, na którą zwrócone są oczy całego świata. Rekordowa sprzedaż praw telewizyjnych za ok. osiem miliardów funtów sprawia, że EPL ucieka reszcie Europy o lata świetlne. Przychody z tego segmentu gwarantują drużynom z końca tabeli podobne kwoty (czasem nawet większe), co czołowym drużynom z Niemiec, Włoch czy Hiszpanii. A co z tą piłką?

Niedawno o powodzie przewagi czołówki innych lig nad Premier League wypowiedział się Gareth Bale. Napięty terminarz, bardziej wyrównana stawka… Wszyscy o tym wiemy. Jednak jeszcze kilka lat temu nie przeszkadzało to angielskim drużynom dominować w Europie, a sytuacja, w której aż trzy na cztery miejsca w półfinale Ligi Mistrzów zajęli Anglicy, nikogo nie dziwiła. Co poszło nie tak? Regres jakościowy, gorsza organizacja gry? Być może światło na to rzuca Andrea Ranocchia, który zimą przeniósł się na zasadzie wypożyczenia z Mediolanu do nowego klubu Kamila Grosickiego, Hull City.

W rozmowie z portalem GianlucaDiMarzio.com Włoch dzieli się pierwszymi odczuciami z pobytu w Anglii. Aspekty z życia codziennego nikogo nie zdziwią. Brak słońca, deszcz prawie codziennie, kilkugodzinne lekcje języka, problemy z dostosowaniem się do ruchu lewostronnego, ślady krawężników na oponach – Ranocchia zmaga się z tym samym co większość ludzi wyjeżdżająca na Wyspy.

A piłka? Kiedy Ranocchia dowiedział się o zainteresowaniu Hull i telefonie od Marco Silvy, od razu był zainteresowany. Koledzy z Interu pozytywnie wypowiadali się o Premier League i jak Włoch sam mówi, nie rozczarował się. Wspomina jednak o aspekcie, który na pewno nie przynosi chluby angielskiej piłce.

– To zabawne, ale w Anglii praktycznie nie poświęca się czasu taktyce. Liczy się instynkt i siła fizyczna. Zawodnicy są silni i szybcy, ale dobrze się zaadaptowałem do tych warunków. Włoska szkoła taktyczna jest najlepsza na świecie, więc jestem przygotowany na wszystko.

Nasuwa się pytanie, czy to problem całej ligi, czy pojedynczych ekip. W końcu wiemy, co wyprawia maszyna Antonio Conte, i wiemy, co rok temu drużynie Leicester przyniosła żelazna obrona i szybkie kontry. Lecz co z resztą stawki? Czy naprawdę króluje radosny futbol i taktyka kick & run? Wolelibyśmy w to nie wierzyć, ale przyglądając się lepiej grze większości ekip, chyba trzeba z przykrością przyznać Włochowi rację. Z przykrością dla angielskiej piłki w Europie, niekoniecznie dla typowego odbiorcy sprzed telewizora.