TOP10 meczów Bundesligi w sezonie 2019/20

To już jutro! Świat piłki długo czekał na powrót wielkiego futbolu i się doczekał. Za kilkadziesiąt godzin rusza Bundesliga, która jako pierwsza z poważnych lig wznawia rozgrywki. Zanim jednak zasiądziemy do Revierderby, czas zobaczyć, jakie mecze w tym sezonie rozpaliły kibiców do czerwoności. Wybraliśmy zatem nasze TOP10. Zgadzacie się z tymi wyborami?

Do naszego zestawienia trafiły przede wszystkim mecze z dużą liczbą goli, zwrotów akcji czy nietypowych wyników i sytuacji. Jednak wszystko otwiera spotkanie, które… zapadło w pamięć, dzięki brawurowej akcji polskiego bramkarza!

Najlepsze mecze Bundesligi? Tylko w 10. kolejce!

Union-Hertha 1:0 (10. kolejka)

Tym razem czas na mecz, który znalazł się trochę z innych powodów niż piłkarskie. Głównie przez zachowanie Rafała Gikiewicza utkwiło w pamięci, przede wszystkim polskich kibiców. W trakcie listopadowych derbów Berlina kibice Herthy wrzucili racę na boisko, co spotkało się z reakcją najbardziej krewkich fanów Unionu. Ci wybiegli na murawę, chcąc prawdopodobnie sprawdzić swoje siły z lokalnymi rywalami, ale szybka interwencja Gikiego ostudziła błyskawicznie zapał fanów Unionu. Od niedawna wiemy także, że podobnych akcji z udziałem naszego zawodnika już w najbliższym sezonie nie zobaczymy.

Na boisku jedynym ciekawym wydarzeniem był gol Sebastiana Poltera z rzutu karnego, który dał gospodarzom derbową wygraną.

RB Leipzig – FSV Mainz 8:0 (10. kolejka)

Bardzo boleśnie skończył się wyjazd do Lipska piłkarzy z Moguncji. Już do przerwy ekipa Juliana Nagelsmanna wbiła pięć goli. Na szczęście gości, w drugiej połowie RassenballSport nieco przystopował, co być może miało związek z meczem w Lidze Mistrzów kilka dni później w Petersburgu. Tak czy siak mowa o występie kompletnym, zwłaszcza w przypadku Timo Wernera. Napastnik reprezentacji Niemiec i rywal Roberta Lewandowskiego w walce o koronę króla strzelców zaliczył dwa… hat-tricki. Jednego złożonego z goli, drugiego z asyst.

Eintracht Frankfurt – Bayern 5:1 (10. kolejka)

W ostatnim czasie starcia Eintrachtu z Bayernem to prawdziwa huśtawka nastrojów. W maju 2018 roku Czerwone Orły wygrały w Berlinie finał Pucharu Niemiec 3:1, ale reakcja monachijczyków była natychmiastowa. Sierpniowy superpuchar i 5:0, później poprawili w lidze 3:0 i 5:1. Jednak Eintracht poczekał na swój czas i nie pozostał dłużny. Wygrać z Bayernem 5:1 to zawsze będzie sztuka, tym bardziej, że to był czas, gdy Lewandowski strzelał taśmowo gole w dziesiątej kolejce z rzędu! Tutaj jednak Filip Kostić, Djibril Sow, David Abraham, Martin Hinteregger i Goncalo Paciencia po prostu upokorzyli największy niemiecki klub. Oczywiście wydatnie w tym „pomógł” Jerome Boateng, który już w dziewiątej minucie zobaczył czerwoną kartkę. Osłabiony Bayern był tylko tłem dla rozpędzonego kolejnymi bramkami Eintrachtu.

Jak się później okazało piłkarze Eintrachtu „zwolnili” tym zwycięstwem Niko Kovaca z Bayernu, który przyszedł… właśnie z Franfurtu.

Bayern – Borussia Dortmund 4:0 (11. kolejka)

Trzeba przyznać, że Bayern bardzo szybko się zrehabilitował za kompromitacje we Frankfurcie. Najpierw 2:0 w Lidze Mistrzów z Olympiakosem, a kilka dni później 4:0 z Borussią w lidze. Dwa ciosy Lewego, do tego gol Serge’a Gnabry’ego i na koniec… bolesny samobój Matsa Hummelsa. Nie ma wątpliwości, że wówczas to musiał być niezwykle bolesny cios dla BVB.

Wpadki gospodarzy z kopciuszkami

Schalke-Fortuna 3:3 (11. kolejka)

Na nudę w tym sezonie nie mogą narzekać fani Schalke. W tabeli szóste miejsce, ale przykrych momentów dla Koenigsblauen nie brakowało. Co prawda były duże wpadki, jak choćby 0:5 z RB Lipski czy Bayernem, ale był też mecz, którego wynik nie był pozytywny dla nich, choć przyniósł znacznie więcej emocji dla postronnego widza. Takim meczem był remis z Fortuną Dusseldorf. Schalke prowadziło trzy razy(!) i za każdym razem pozwalało Rouwenowi Henningsowi na strzelenie wyrównującego gola!

Borussia Dortmund – Paderborn 3:3 (12. kolejka)

Po Bayernie kolejny cios mógł być jeszcze bardziej bolesny… Do przerwy istna katastrofa gospodarzy. Jeśli malutki Paderborn przyjeżdża na wielki stadion i robi, co chce z jednym z głównych kandydatów do tytułu, to jest coś nie tak. Druga połowa to cały czas pogoń czarno-żółtych, która przyniosła punkt. Przed meczem remis byłby katastrofą, ale patrząc na fakt, że jeszcze 82. minucie było 1:3, można uznać, że ekipa Favre’a skończyła nie najgorzej.

Borussia Dortmund – RB Leipzig 3:3 (16. kolejka)

Tuż przed świętami kibice na Signal-Iduna Park zobaczyli kapitalne widowisko. Strzelanie rozpoczęli Julianowie z Dortmundu. Najpierw Weigl, później Brandt. Na początku drugiej połowy kolejne trzesięnie ziemi po bramkach Timo Wernera, na które odpowiedział Jadon Sancho. Wszystko jednak zakończył Patrick Schick i można było się rozejść do domu.

Eintracht Frankfurt – FC Koln 2:4 (16. kolejka)

Do 44. minuty wszystko przebiegało pod dyktando gospodarzy. Dwubramkowe prowadzenie po strzałach Hintereggera i Paciencii, ale gola do szatni nagle strzelił Jonas Hector. Goście nie dostali sił witalnych od razu, ale gdy zostało dwadzieścia minut do końca, wzięli się do roboty. Najpierw Sebastiaan Bornauw, później Dominick Drexler, a na koniec Ismail Jakobs dobił Eintracht. Z perspektywy tabeli może nie sensacja, ale z perspektywy przebiegu spotkania już można o takowej mówić.

Augsburg-Borussia Dortmund 3:5 (18. kolejka)

Tym razem to Borussia wystąpiła w roli zespołu, skutecznie, goniącego rywala. Augsburg prowadził najpierw 2:0, a później 3:1 po dwóch golach Floriana Niederlechnera i bramce Marco Richtera. Najpierw odpowiedział tylko Julian Brandt, ale kluczowa okazała się zmiana z 56. minuty tuż po golu dla gospodarzy. Łukasz Piszczek zszedł, a jego miejsce zajął Erling Haaland. Norweg zaliczył hat-tricka, a jeszcze jedną bramkę dorzucił Jadon Sancho, dzięki czemu dortmundczycy wyjechali z Bawarii z kompletem punktów.

Bayer Leverkusen-Borussia Dortmund 4:3 (21. kolejka)

Tuż przed pandemią kapitalne widowisko obejrzeli kibice na BayArena. Gospodarze jako pierwsi strzelili gola, ale to Borussia prowadziła 2:1 i 3:2. Jednak nic to nie dało, bo Leon Bailey w przeciągu kilkudziesięciu sekund wyrównał i dał zwycięstwo swojej ekipie.

Komentarze

komentarzy