Trenerskie zawirowania w Anglii. Wynik ponad rozwój?

Slaven Bilić pożegnał się z posadą szkoleniowca West Ham United, którą piastował od 9 czerwca 2015 roku. Jego następcą do końca obecnego sezonu ma być David Moyes. – Zawsze mówiłem, że jeśli tylko nadarzy się okazja, chcę wrócić do pracy – mówił szkocki menedżer. Okazja przychodzi prosto ze stolicy Anglii, jednak praca, jakiej zamierza się podjąć, do najłatwiejszych nie należy. Ale przecież Szkot – wcześniej wchodząc w buty samego Alexa Fergusona – wyzwań się nie boi, prawda?

Trenerskie zamieszanie ma miejsce także w Evertonie. Niedawno z pracą pożegnał się Ronald Koeman, którego tymczasowo zastąpił David Unsworth. O jego planach zagoszczenia na ławce trenerskiej „The Toffies” pisaliśmy już tutaj (KLIK), jednak wszystko wskazuje na to, że celu nie osiągnie. Kontrakt z klubem ma podpisać znany i lubiany Sam Allardyce.

Sam Allardyce, David Moyes – nie macie czasem wrażenia, że przy trenerskich zawirowaniach w angielskich klubach, nazwiska tych szkoleniowców przewijają się niemal zawsze? Są jeszcze tacy trenerzy, jak: Tony Pulis, Mark Hughes czy chociażby Roy Hodgson. Piątka panów, która zmienia kluby jak rękawiczki. Czy takie trzymanie się tych samych nazwisk przez angielskie kluby jest dobrym pomysłem?

Wszystkich wyżej wymienionych łączy jedno – kluby, które prowadzą, nie grają atrakcyjnego futbolu. Pragmatyzm i klasyczny brytyjski futbol to coś, co charakteryzuje prowadzone przez nich zespoły. Myślenie długofalowe? Praca z młodzieżą? Skąd! Allardyce to znany w Anglii futbolowy strażak, lubujący się w gaszeniu największych pożarów. Grozi ci spadek? Zatrudnij Allardyce’a. To pokazuje, jak bardzo Everton – klub, który latem zainwestował w nowych zawodników horrendalne sumy – boi się o swój byt w Premier League.


Sam Allardyce (źródło: transfermarkt)

Roy Hodgson (źródło: transfermarkt)

David Moyes (źródło: transfermarkt)

„The Toffies”, zatrudniając Allardyce’a, muszą liczyć się z tym, że młodzi, zdolni piłkarze, jakich posiadają w swoich szeregach, oraz zawodnicy zaprawieni w bojach niemal na pewno zboczą ze ścieżki futbolowego rozwoju. Nie będzie ciekawych rozwiązań taktycznych, nie będzie rewolucyjnych metod treningowych. Będzie siermiężny futbol, przy którym zaczynają krwawić oczy, zgrzytać zęby, a dzieci z płaczem zaczynają wybiegać ze stadionu. Najważniejsze jednak, by zdobywać punkty! Na podobny ruch decyduje się West Ham United, w którym ustępującego Bilicia ma zastąpić David Moyes.

David Moyes – 54 lata
Sam Allardyce – 63 lata
Tony Pulis – 59 lat
Roy Hodgson – 70 lat
Mark Hughes – 54 lata

Oprócz pokaźnego wieku – więc co za tym idzie, całkiem przyzwoitego trenerskiego doświadczenia – wyżej wymienieni panowie nie gwarantują kompletnie niczego, a już na pewno nie rozwoju czy atrakcyjnego futbolu. Procent zwycięstw Marka Hughesa to niecałe 37%. Roy Hodgson przez 41 lat miał 23 pracodawców (to mówi samo za siebie). Tony Pulis w West Bromwich Albion wygrywa zaledwie 30% spotkań. Czy naprawdę tak trudno jest znaleźć młodszych szkoleniowców, którzy mogą wnieść do zespołu coś nowego, coś, co w przyszłości ma szansę przynieść korzyści, a zarazem szkoleniowców, którzy nie osiągaliby gorszych wyników niż wyżej wskazani? Pewnie nietrudno. Ale w Premier League uparli się, by korzystać właśnie z Moyesa, Pulisa, Hodgsona, Hughesa i Allardyce’a.

To swego rodzaju fenomen, że osiągając tak kiepskie rezultaty, wciąż znajdują zatrudnienie w Premier League i to bez większych przerw. Uściślijmy bowiem:
Tony Pulis w West Bromwich Albion – 30% zwycięstw
Mark Hughes – 36-37% zwycięstw
Roy Hodgson – w Crystal Palace do tej pory 9 meczów i 2 zwycięstwa
David Moyes – ostatnia praca w Sunderlandzie; niecałe 19% zwycięstw

Trudno zatem dziwić się zespołom z środka tabeli, że nie potrafią poczynić kroku w przód, zatrudniając tego rodzaju szkoleniowców. Nieustannie. Bez przerwy. Nie ucząc się na błędach innych.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka + do 400 zł