#5 Mecz o Życie – „Prywatne śledztwo”

Postanowiliśmy ruszyć z nowym cyklem z gatunku football fiction. Dość nietypowym, ponieważ czegoś takiego jeszcze nie było w polskich mediach sportowych. „Mecz o Życie”, bo tak nazywa się ta seria jest kryminałem, w którym głównymi bohaterami są osoby ze świata futbolu. By nie było jednak zbyt nudno, występują pod fikcyjnymi nazwiskami. Tym samym będziecie mieli dodatkową zabawę, by odgadnąć kim jest detektyw Sierniak, Janusz myśliwy, czy wiele innych postaci. Kolejne odcinki będziemy publikować, co jakiś czas. Intensywność zależy od tego, jak wam się spodoba ten pomysł… Zapraszamy do lektury piątego rozdziału. 

Jeśli nie czytałeś pięciu pierwszych rozdziałów „Meczu o Życie”, nie zaczynaj czwartego, ponieważ niewiele zrozumiesz. Zaległości można nadrobić tutaj:

1. rozdział – Wisielcy KLIK

2. rozdział – Nadzieja KLIK

3. rozdział – Złotówa KLIK

4. rozdział – Kraków KLIK

– Na dole znajduje się również ściągawka, w której szybko sprawdzicie imiona i nazwiska głównych bohaterów.

5. rozdział – Prywatne śledztwo

Rozmowa z Leonem Mielcarem dała nam do myślenia. Wiedzieliśmy, że nie będzie to przyjacielska pogawędka, ale mimo wszystko liczyliśmy, że potoczy się trochę inaczej. Nie pozostało nam nic innego, jak pogodzić się z tym, że prawnik będzie szukał morderców na własną rękę. Nie żebyśmy się tym jakoś szczególnie przejmowali, ale mimo wszystko lepiej byłoby mieć go po swojej stronie. Tym bardziej że sprawa właśnie trafiła do mediów. Wszystkie największe portale i telewizje w kraju głosiły podobny przekaz – Policja w starej leśniczówce na terenie Więcborka znalazła pięć ciał. Ofiarami morderstwa nieznanych sprawców są przed laty zaginieni Łukasz i Paweł Mielcarowie, a także byli piłkarze Adam Cichocki, Marek Korzuch oraz Maciej Mostowiak. Czy tym razem służby, które wspiera znany detektyw Andrzej Sierniak zrobią więcej, niż trzynaście lat temu?

Co prawda wyniki sekcji zwłok mieliśmy mieć dopiero rano, ale nie potrzebowaliśmy ich do tego, by stwierdzić, że bracia Mielcarowie nie żyją maksymalnie od kilku tygodni. Ciała nie uległy rozkładowi i wyglądały zupełnie tak samo, jak chłopaków. Oznacza to, że przez ostatnich około 13 lat musieli być gdzieś więzieni lub… Sami się ukrywali z sobie znanych tylko powodów. Zabrzmi to jak banał z tanich kryminałów, ale na tym etapie śledztwa nie mogliśmy wykluczyć żadnego scenariusza. Kostrzewski miał nawet teorię, że Leon Mielcar niekoniecznie 13 lat temu odpuścił poszukiwania synów, gdyż nie miał już siły: – A co jeśli stary Mielcar wiedział coś więcej i dlatego zrezygnował przed laty z poszukiwań? – zapytał mnie w drodze do knajpy, w której mieliśmy zjeść późną kolacją.

Co sugerujesz? – odpowiedziałem z dużym zaciekawieniem.

Stary Mielca nie wygląda mi na gościa, który odpuszcza w jakiejkolwiek sprawie. Tym bardziej w takiej, gdy chodzi o zaginięcie jego dwóch synów. Trzynaście lat temu jednak w pewnym momencie kompletnie zrezygnował z poszukiwań. A przecież już wtedy miał taką pozycję i znajomości, że gdyby chciał, policja do dziś nie zamknęłaby tego śledztwa. Nie twierdzę, że na pewno tak było, ale wydaje mi się, że mógł wówczas dowiedzieć się czegoś, co skłoniło go do tego, by sprawę wyciszyć. 

Jak sam mówiłeś podejrzewał wtedy Złotówę, ale nie miał żadnych dowodów. Może warto byłoby go odwiedzić w areszcie i zadać mu kilka pytań?

Też o tym pomyślałem, ale wiesz co jest najlepsze? Nie będziemy musieli odwiedzać go w areszcie, ponieważ jutro wychodzi z więzienia. Niezły zbieg okoliczności, co?

Co ty mówisz, przecież przyskrzynili go na 10 lat za handel dragami, czyli zostało mu do odsiadki, jeśli dobrze liczę, jeszcze z trzy lata.

– Zostałoby dokładnie tyle, gdyby nie fakt, że kilka tygodni temu sąd zaakceptował jego wniosek o warunkowe zwolnienie z odbywania kary.

Niemożliwe. Przecież w mediach byłoby o tym głośno.

Możliwe. Są w tym kraju osoby, które potrafią wyciszyć bardziej głośne sprawy. Zresztą do tego i tak raczej nie dojdziemy, kto to wyciszył w mediach, ale dowiedziałem się za to, że adwokatem Złotówy, który złożył wniosek do sądu o przedterminowe zwolnienie, był Adam Zielak. Prywatnie kuzyn Leona Mielcara.

W trakcie kolacji byłem w głębokim szoku. Gdy jechaliśmy do Krakowa w życiu bym nie przypuszczał, że sprawy aż tak bardzo się skomplikują. Choć lepiej,  że aż tyle się działo, gdyż najgorsze co może być w śledztwie, to utknięcie w martwym punkcie. Oczywiście nie robiłem sobie wielkich nadziei w związku z planowanymi rozmowami ze Złotówą i Zielakiem, ponieważ za pewnik brałem, że i tak niczego nam nie powiedzą. Nawet jeśli wiedzieliby coś więcej o zamordowanych z leśniczówki, z całą pewnością bylibyśmy ostatnimi  osobami,  z którymi  chcieliby  o tym  rozmawiać.

W restauracji „Starka” siedzieliśmy dość długo. Jak śmieje się moja żona – powyżej trzech butelek wina. Głównie rozmawialiśmy o śledztwie, ale w pewnym momencie postanowiliśmy, że tego tematu już nie poruszamy. Chcieliśmy choć na chwilę odciąć myśli, żeby nie zwariować. Na szczęście w głowie już mi tak nie szumiało, jak w trakcie podróży do Krakowa. Przynajmniej nie z powodu upadku w chatce, gdyż alkohol zaczął działać.

Noc spędziliśmy w hotelu, który mieścił się niedaleko Kazimierza. Chyba pierwszy raz od kilku dni obudziłem się wyspany, co wcale nie było takie oczywiste, ponieważ spałem jedynie sześć godzin. Gdy schyliłem się po telefon, żeby zobaczyć, która jest godzina usłyszałem pukanie do drzwi. Nawet nie zapytałem kto wpadł mnie odwiedzić, bo byłem przekonany, że to Andrzej. Nie musiałem zresztą długo się nad tym zastanawiać, gdyż zanim otworzyłem drzwi, krzyknął: – Jeśli na zgrupowaniach też tak długo spałeś, to ja się nie dziwię, że nigdy nie zagrałeś na mundialu. No dalej otwieraj drzwi, bo mam wyniki sekcji zwłok.

Sekcja zwłok wykazała, że cała piątka z leśniczówki zginęła w ten sam sposób poprzez uduszenie. Nikt nie miał zerwanego rdzenia kręgowego, a to było jednoznaczne z tym, że nie doszło do masowego samobójstwa, a morderstwa. Wiedzieliśmy od początku, że ktoś na pewno pomógł chłopakom i Mielcarom w przejściu na drugą stronę, ale teraz oficjalnie mieliśmy do czynienia z morderstwem. Oczywiście niewiele to dla nas zmieniało, ale w momencie, gdy czytałem protokół z sekcji zwłok po raz kolejny na całym ciele miałem ciarki. Teraz już wiedziałem również, że chłopaki przez około siedem dni byli brutalnie torturowani. Zginęli natomiast około 30 dni temu.

Zawsze trudno czytać dokumentację z sekcji zwłok, ale gdy wiesz, że to właśnie twoi koledzy przez kilka dni byli przypalani palnikiem na całym ciele, czy mieli łamane palce od rąk i nóg, czujesz się okropnie. Wówczas po raz kolejny dotarło do mnie, że muszę znaleźć sprawców, a także Bogdana i Jacka, gdyż byłem wręcz przekonany, że jeśli żyją, dzieje się im podobna krzywa.

Ciąg dalszy nastąpi.

Autor wzorował się na powieściach Tess Gerritsen i Simona Becketta.

***

Kto jest kim?

Słynna Piątka Zaginionych 

– Adam Cichocki (pseudonim Cichy)

– Marek Korzuch

– Maciej Mostowiak

– Bogdan Zych

– Jacek Kapusta

Myśliwi, którzy znaleźli ciała w leśniczówce

– Janusz Okoń (trener)

– Jan Kopara

Detektyw

Andrzej Sierniak – Główny bohater. Były piłkarz, który został po zakończeniu kariery detektywem.

Naczelny Inspektor 

Andrzej Kostrzewski – Dowodzi akcją.

Pozostali

Ania – Żona Andrzeja Sierniaka

Leon Mielcar – Prawnik. Ojciec braci, których ciała znaleziono w leśniczówce.

Łukasz i Paweł Mielcarowie – Zaginieni bracia, których ciała znaleziono w leśniczówce.

Złotówa – Były prezes Śląska Wrocław zamieszany w zaginięcie braci Mielcarów.

Adam Zielak – Prawnik Złotówy.