Dzisiaj derby Berlina, które… nikogo nie grzeją!

Stołeczne derby to w większości piłkarskich państw powód do sportowego święta. Wydaje się, że im lepsza nacja futbolowa, tym większe wydarzenie. Jednak Niemcy ze swoim Berlinem są niejako zaprzeczeniem tej tezy i ewenementem na skale europejską, a może i globalną.

Patrząc na piłkarską mapę Europy, chyba tylko Paryż nie ma dzisiaj derbów na najwyższym poziomie rozgrywkowym. W zamian mają mistrza kraju, który jest hegemonem na krajowym podwórku. Niemcy pierwszy raz po zjednoczeniu państwa mogą pasjonować się dwoma ekipami z Berlina, które rywalizują na najwyższym poziomie.

Union po raz pierwszy trafił do Bundesligi i bardzo dobrze się tam odnalazł. O ile Hertha to klub, którego tożsamość trudno określić, o tyle Union chce być antysystemowy i hipsterski. Co prawda do renomy Sankt Pauli jeszcze im trochę brakuje, jednak gra w Bundeslidze paradoksalnie może im przysporzyć hipsterskich fanów. Dlaczego? Klub ma podejście kompletnie oderwane od dzisiejszego konsumpcjonizmu, piłkarze nie są odgradzani murem od fanów, a stadion również nie przypomina nowoczesnych aren, które mają na siebie zarabiać.

Historia derbów Berlina

Liczby są zdecydowanie przeciw berlińskim derbom. Zresztą klubów, które osiągały sukcesy z obecnej stolicy Niemiec, praktycznie nie ma. Oczywiście BFC Dynamo Berlin wygrywało 10. razy z rzędu DDR Oberligę, czyli najwyższą klasę rozgrywkowa w NRD, co nie zmienia faktu, że te rozgrywki miały zdecydowanie niższy poziom niż sąsiednia Bundesliga RFN. Dzisiaj Dynamo gra w Regionallidze, czyli czwartym poziomie rozgrywkowym w Niemczech. Ich rywalami są rezerwy Herthy czy inne ekipy znane z poprzedniej epoki – Lokomotiv i Chemie Lipsk czy Energie Cottbus.

Nie licząc obecnego sezonu, ostatnie derby – pomiędzy Herthą a Unionem – przypadły na sezony 2010/11 i 2012/13. To były jedyne mecze o stawkę pomiędzy tymi ekipami, w dodatku na poziomie 2. Bundesligi! Co ważne, mecze na Olympiastadion przyciągnęły kibiców w liczbie ponad 74. tysięcy, czyli komplecie!

Kiedy wcześniej derby odbywały się na najwyższym poziomie. Gdyby liczyć ligę NRD, byłaby mowa o sezonie 1988/89, gdy 18 marca spotkały się Dynamo z Unionem. Ci drudzy chwilę później spadli z ligi, a dwa lata później nie było ani Oberligi, ani NRD.

Z kolei poszukiwania meczów derbowych w Bundeslidze trzeba się cofnąć o ponad dekadę! 16 kwietnia 1977 roku Tennis Borussia ograła Herthę 2:0 na Olympiastadion. To był ostatni mecz na tym legendarnym stadionie, gdy dwie berlińskie ekipy spotkały się w spotkaniu Bundesligi. Dzisiaj, po ponad 43. latach przerwy, z powrotem kibice będą mogli wypełnić stadion zbudowany na IO w 1936, który czternaście lat temu gościł finał Mistrzostw Świata.

Derby Berlina sprzed pół roku

Pierwsze derby w tym sezonie przyniosły emocje głównie pozasportowe, za sprawą fanów Unionu i… Rafała Gikiewicza. Zacytujmy nasz tekst sprzed tygodnia, gdy derby Berlina znalazły się w TOP10 najważniejszych meczów sezonu Bundesligi.

Tym razem czas na mecz, który znalazł się trochę z innych powodów niż piłkarskie. Głównie przez zachowanie Rafała Gikiewicza utkwiło w pamięci, przede wszystkim polskich kibiców. W trakcie listopadowych derbów Berlina kibice Herthy wrzucili racę na boisko, co spotkało się z reakcją najbardziej krewkich fanów Unionu. Ci wybiegli na murawę, chcąc prawdopodobnie sprawdzić swoje siły z lokalnymi rywalami, ale szybka interwencja Gikiego ostudziła błyskawicznie zapał fanów Unionu.

Derby w Europie dużo lepsze

W Anglii derbów stolicy mamy od groma. W zasadzie liczebność londyńskich klubów jest tak wielka, że trudno się skupić na jednym konkretnym spotkaniu. Można rozpoczynać od tych najlepszych meczów pod kątem piłkarskim, jak starcia w północnej części miasta: Tottenham-Arsenal, a kończąc na tych, które najbardziej interesują kibiców, którym w głowach nie tylko popisy na zielonej murawie, ale także na trybunach i dookoła stadionu. Tutaj oczywiście mowa o starciu Millwall-West Ham.

W Hiszpanii numerem jeden jest mecz Real-Barca. Jednak derby stolicy w wykonaniu Realu i Atletico to przecież skład dwóch niedawnych finałów Ligi Mistrzów. Być może pod kątem otoczki jeszcze chwilę temu ustępowały Gran Derbi w Sewilli czy starciom Athletiku z Realem Sociedad w Kraju Basków, tak ostatnie lata i kadencja Simeone pozwoliła wyrównać poziom. Co za tym idzie wzrosła temperatura boiskowa.

Portugalia to starcia dwóch lizbońskich ekip Benfica-Sporting. Jedni mają w swoim CV sprzedaż najdroższego Portugalczyka, Joao Felixa, a drudzy wychowanie najlepszego Portugalczyk w historii Cristiano Ronaldo. Wśród klasyków Liga NOS są też spotkania obu ekip z FC Porto, ale jednak to nie są klasyczne derby.

Derby della Capitalle we Włoszech to prawdziwe święto futbolu. Trudno się dziwić, skoro kibice Lazio i Romy mają swoje stałe miejsce na Stadio Olimpico, a więc obiekcie, który widział w swojej historii naprawdę wiele.

Powiedzmy sobie szczerze, nawet w sąsiedniej i niemieckojęzycznej Austrii derby stolicy mają większą renomę, a starcia Rapidu z Austrią Wiedeń przez wiele lat decydowały nie tylko o prymacie w ulubionym mieście – z czasów zimnej wojny – szpiegów, ale także o tytułach mistrzowskich. Wszystko do czasu pojawienia się Red Bulla Salzburg.

Na wschodzie topowe derby

Liga serbska dzisiaj na poziomie naszej Ekstraklasy, a być może jeszcze gorsza. Jednak Veciti derbi to dzisiaj produkt znany kibicom na całym świecie. Co kilka miesięcy tabuny groundhopperów z Europy przyjeżdża zobaczyć jedne z najgorętszych derbów w tej części świata. W ostatnich latach atmosfera trochę poszła w dół, ale nie ma wątpliwości, że to nadal spotkanie podnoszące adrenalinę.

Gdyby mówić o derbach pod kątem przydomków, w Moskwie dochodzi do meczów: mięso vs konie. Właśnie w ten sposób określa się kibiców Spartaka i CSKA. Klasa piłkarska, co prawda dużo większa niż w zaprzyjaźnionej z Rosją Serbii, ale mimo wszystko dwa wielkie kluby w skali Europy nie robią na nikim wrażenia. To jednak mecz ekip o nieprawdopodobnej liczbie kibiców. W końcu chodzi o kluby, które mają kilkanaście, a może i kilkadziesiąt sekcji, więc Spartak i CSKA to nie tylko piłka nożna, ale wiele innych dyscyplin, w których mieszkańcy największej europejskiej stolicy mogą identyfikować się z tymi potęgami.

Superclasico i zapomniana Brazylia

Zaglądamy do Ameryki Południowej. Na myśl przychodzą Brazylia i Argentyna. W drugim przypadku mówimy bingo. Superclasico pomiędzy River a Bocą jest określane jako największe derby na świecie. A przecież obok jest kilkanaście klubów, które tworzą naprawdę konkretne widowiska. Huracan vs San Lorenzo czy Racing vs Independiente w pobliskiej Avellanedzie to kolejne wielkie mecze, które warto kiedyś zobaczyć.

W sąsiedniej Brazylii derby stolicy to żadna atrakcja. Pod tym względem chyba wypadają w naszym zestawieniu najbiedniej. Wszystko dlatego, że stołeczna Brasilia, to jedynie stolica administracyjna, a mecze Brasilii z Gamą nikogo w kraju nie interesują. Życie toczy się i kręci wokół Rio i Sao Paulo, gdzie pojedynków derbowych nie brakuje w przeróżnych konfiguracjach, w końcu jedni i drudzy mają po cztery wielkie kluby!

Komentarze

komentarzy