W ostatnich dniach na Twitterze i innych mediach społecznościowych trwa nieustanna i zażarta dyskusja na temat piłkarskich ekspertów występujących w telewizjach. Stałym trendem jest, że w rolę znawców wcielają się byli piłkarze lub trenerzy. Niestety, rzadko kiedy mają do powiedzenia coś ciekawego. Albo inaczej, ciekawe to może i jest, ale niestety głównie z braku wiedzy, która jest obnażana wielokrotnie.
Przyczynkiem do napisania tego tekstu był występ Jana Tomaszewskiego w studiu TVP Sport po meczu Polska–Czarnogóra. Były bramkarz reprezentacji Polski wystawił swoje oceny za ostatni mecz eliminacyjny i wszystko może przeszłoby bez echa, gdyby nie chciał bardzo zaistnieć. Jan Tomaszewski na siłę przyczepił się do Piotra Zielińskiego i wystawił mu… 3! I nie, wcale nie chodzi, że skala była pięciopunktowa. Nie była również w stylu „Kickera”, tylko normalne 1-10. Rozumiecie, strzelamy cztery gole, „Zielu” jest jednym z wyróżniających się zawodników, zwłaszcza w pierwszej połowie, gdy zalicza asystę – owszem przypadkową, po nieudanym strzale, ale jednak – a później ma gigantyczny wpływ przy drugim golu, a mimo to wystarcza to zaledwie na trójkę.
Jan Tomaszewski wystawił Piotrowi Zielińskiemu… 3⃣? Dlaczego⁉ Noty pozostałych ekspertów tu ➡ https://t.co/7PflplOB4n #Mundial18 pic.twitter.com/xVFcbEJi5x
— TVP Sport (@sport_tvppl) October 8, 2017
Przy okazji Tomaszewski dodał, że on w roli „Milika bis” nie pasuje, bo w klubie nie gra 4–4–2, ale 4–5–1. To już jest horrendum do kwadratu. Wiele można mówić o Napoli za kadencji Sarriego, można często nie oglądać – tak jak autor tego wywodu – ale jaką ignorancją i dyletanctwem trzeba się wykazać, żeby powiedzieć o jednym z najefektowniej grających zespołów w Europie, że to jest 4–5–1. To nawet koło tego ustawienia nie stało… Już pominiemy rozmowy o wymarzonych rywalach Polaków w grupie. Wśród propozycji m.in. Iran, a więc jedna z najlepszych azjatyckich drużyn, która słynie z żelaznej defensywy. Ale sami nie śledzimy wnikliwie eliminacji z Azji, więc tego tematu weryfikować nie będziemy.
Jak ktoś chciałby jeszcze sobie przypomnieć inne ekspercie wystąpienie Tomaszewskiego, to odsyłamy do filmiku poniżej, w którym „ekspert” TVP chciał wyeliminować Niemców z Pucharu Konfederacji za… skład. On tych zawodników nie zna i skreślił nazwiska, pozostawiając numerki!
Za kilka miesięcy mistrzostwa świata w Rosji, a później kolejne imprezy mistrzowskie na antenach Telewizji Polskiej. Mamy pewność, że nikt ich nie zakoduje, wszystko będzie powszechnie dostępne i to jest naprawdę gigantyczny argument za tym, żeby TVP kupowało prawa do tych rozgrywek. Tyle że takie imprezy nie kończą się na kilku godzinach dziennie związanych z samymi meczami. Takie imprezy to przede wszystkim mnóstwo czasu antenowego zajętego przez długie programy studyjne, informacyjne i publicystyczne. I jeżeli Tomaszewski ma być twarzą ekspertów na ten turniej, a tak się słyszy, to dziękujemy bardzo…
Szanujemy jego dokonania piłkarskie i dziękujemy za wkład w wyniki reprezentacji, bo to jest fakt niepodważalny, ale jeśli idziesz do telewizji, masz nazwisko, to miej również szacunek do widza i się przygotuj. Chociaż o czym my mówimy, skoro główny komentator stacji – Dariusz Szpakowski – od lat nieustannie udowadnia, że zostaje daleko w tyłu pod względem merytorycznym, a następnie ma pretensje do całego świata, w udzielanych wywiadach, o to, że wszyscy się go czepiają, bo jest to modne. Może i jest modne, ale ludzie wytykają błędy merytoryczne. Jednocześnie jest wiele podśmiechujek z Tomasza Hajty, ale zauważmy, że głównie dotyczących jego lapsusów językowych i powiedzonek, a nie merytoryki, choć i takie błędy się zdarzają. Przy czym Hajto wielokrotnie pokazywał, jaki ma do siebie dystans, o czym również zapewniały mnie osoby, które miały okazję go osobiście poznać, że jest dokładnie taki sam na antenie, jak i poza nią.
Maciej Terlecki opowiadający dowcipy, z których jedynie on się śmieje i podający przepis na gołąbki… Nie wierzycie, ale to naprawdę zdarzyło się podczas transmisji meczu Ekstraklasy na Eurosporcie. Jacek Ziober dawał niejednokrotnie popisy w czasie Euro 2016, krzycząc: „Nie rozumie tego” i dopiero po jakimś czasie doszło do mnie, że chodziło mu o własną osobę. Niestety, jeśli osoba komentująca mecz nie potrafi powiedzieć: „Nie rozumiem tego”, to nie ma o czym nawet rozmawiać, bo jakieś podstawy w kulturze wypowiedzi muszą też zostać zachowane.
Oddajmy głos Tomaszowi Ćwiąkale, który poruszył tę kwestię w wywiadzie dla Zzapołowy:
Jest sprawdzona metoda, że koniecznie były piłkarz musi współkomentować mecz, a często oglądając te robione przez byłych piłkarzy – z całym szacunkiem do ich taktycznej wiedzy i doświadczenia boiskowego – widzę, że część z nich nie ma pojęcia o piłkarzach, których komentują. Oczywiście nie wrzucam wszystkich do jednego worka, bo niektórzy przygotowują się znakomicie. Andrzej Iwan, Piotrek Czachowski, Tomasz Łapiński, Czesław Michniewicz, Artur Wichniarek, Grzegorz Mielcarski, Radek Matusiak, trener Jacek Zieliński, Wojciech Grzyb – mógłbym wymienić naprawdę bardzo wielu kolejnych, ale słyszałem też takich, którzy mówili: „dla mnie ręka w polu karnym to ręka i przepisy mnie nie interesują”. I od takiej osoby jednak wolę dziennikarza, który zajmuje się daną materią codziennie.
Sam chętnie dorzuciłbym do tej grupy dwóch byłych bramkarzy. Arkadiusza Onyszkę bardzo miło się słuchało podczas dwumeczu Arka Gdynia–Midtjylland. Widać, że jako były zawodnik duńskiego klubu oraz mieszkaniec kraju Hamleta dysponował wiedzą, której raczej nikt w Polsce nie posiada. Podobnie, gdy miałem okazje obejrzeć na początku sezonu mecz Zenit Sankt Petersburg–Spartak Moskwa. Do obsady komentatorskiej wybrany został Mateusz Borek – wiadomo, klasa i przygotowanie – a ekspertem był Wojciech Kowalewski. Lepiej chyba się nie dało, w końcu Kowalewski kilka ładnych lat spędził w najpopularniejszym rosyjskim klubie, nadal interesuje się jego losem, ma dojścia do informacji i polskiemu widzowi kojarzy się z tym zespołem.
Wracając do słów Ćwiąkały o dwóch dziennikarzach komentujących mecz, to uważam, że ten pomysł jest jak najbardziej trafiony. Nie tylko na przykładzie Eleven, ale również w Canal+ jest Filip Surma, który pracuje w roli dziennikarza, a ma licencję trenerską – UEFA A Youth Elite – i ma pojęcie o kwestiach taktycznych, przynajmniej w ujęciu teoretycznym, bo takie jest potrzebne za mikrofonem.
Dlatego gdybym miał wybierać ekspertów i pokazywać na przykładzie, to w pierwszej kolejności poszedłbym w stronę Tomasza Urbana. Od początku sezonu pracuje w Eleven jako ekspert od Bundesligi. I jest nim faktycznie, a nawet można powiedzieć, jest ekspertem przez duże „E”! Człowiek, którym zachwycał się Lottar Matthaus (!), a więc facet, który naprawdę wiele znaczy w świecie piłki nożnej. Wracając do Urbana, to zawsze jest przygotowany merytorycznie, zna specyfikę Niemiec, nie tylko pod względem piłkarskim, ale również kraju. Potrafi przytoczyć takie historie i napisać takie teksty, że nawet anonim z przykładowego Augsburga będzie dla widza kimś, kogo może warto obejrzeć w najbliższej kolejce i faktycznie się przekonać, jak wygląda ów zawodnik i jego zespół.
Ale Tomasz Urban to osoba pisząca w „Piłce Nożnej”, więc jest postacią z branży, jeśli można tak to nazwać. Jednak obserwując media społecznościowe, można znaleźć masę kapitalnie obeznanych w swoich tematach ludzi. I niech tutaj za przykład świeci Mariusz Moński, którego śmiało można uznać za największego znawcę piłki nożnej w Beneluksie. Z jego wiedzy korzystał portal Sport.pl przy okazji dwumeczu Lech–Utrecht, a niedawno także Bożydar Iwanow, który przygotowywał się do komentowania meczów Eredivisie i publicznie podziękował za pomoc. To nic nie kosztuje, a dla osoby, która pasjonuje się tematem, jest miłym wyróżnieniem. Zresztą my jako Zzapołowy również korzystaliśmy z pomocy Tomasza Weinerta, czyli człowieka znającego Ajax prawdopodobnie najlepiej w Polsce.
Wielkie dzieki dla @PilkawHolandii i @M_Monski za pomoc przed moim powrotem na antene! Dank u wel???
— Bozydar Iwanow (@IwanowBozydar) October 2, 2017
Dobrze dobrany timeline na Twitterze to gwarancja stałej porcji wiedzy i wcale nie musisz obserwować osób z pierwszych stron gazet, za którymi stoją duże firmy medialne. Chcesz znać młode talenty – zwróć się do Mateusza Opioły. Chcesz zgłębić temat Bałkanów, to wpisujesz w wyszukiwarkę Mateusz Woźniak i przemieszczasz się na Półwysep Bałkański. Interesujesz się, jak idzie Polakom w rosyjskiej Premier Lidze? Katarzyna Lewandowska i Karol Bochenek zawsze przygotują informacje o występach Macieja Wilusza czy Janusza Gola, a do tego dorzucą kilkanaście ciekawostek w każdy ligowy weekend. Tutaj również zatrzymamy się przy Lewandowskiej, która nam pomogła przy okazji „argentynizacji Zenitu„. Można? Można.
Tylko trzeba chcieć dopuścić osoby, które faktycznie można nazwać ekspertami ze względu na wiedzę i znajomość tematu, a nie dlatego, że ktoś był piłkarzem. To, że ktoś potrafił kopnąć piłkę, nie znaczy, że musi się na niej znać, bo jak podkreśla wielu dziennikarzy – jest duża grupa piłkarzy, którzy kompletnie nie interesują się piłką. I jeśli jeden z nich idzie do telewizji i jeszcze musi opowiadać o tym, to mamy niestety najgorsze z możliwych połączeń. Bo co takiego ciekawego mi powie pan piłkarz podczas transmisji? Że było długie zagranie na napastnika? Przecież ja to widzę… Niech powie coś, czego nie wiem!