Postanowiliśmy ruszyć z nowym cyklem z gatunku football fiction. Dość nietypowym, ponieważ czegoś takiego jeszcze nie było w polskich mediach sportowych. „Mecz o Życie”, bo tak nazywa się ta seria jest kryminałem, w którym głównymi bohaterami są osoby ze świata futbolu. By nie było jednak zbyt nudno, występują pod fikcyjnymi nazwiskami. Tym samym będziecie mieli dodatkową zabawę, by odgadnąć kim jest detektyw Sierniak, Janusz myśliwy, czy wiele innych postaci. Kolejne odcinki będziemy publikować, co jakiś czas. Intensywność zależy od tego, jak wam się spodoba ten pomysł… Zapraszamy do lektury jedenastego rozdziału.
Jeśli nie czytałeś wszystkich rozdziałów „Meczu o Życie”, nie zaczynaj czwartego, ponieważ niewiele zrozumiesz. Zaległości można nadrobić tutaj:
1. rozdział – Wisielcy
2. rozdział – Nadzieja
3. rozdział – Złotówa
4. rozdział – Kraków
5. rozdział – Prywatne śledztwo
6. rozdział – Wolność
7. rozdział – Choroba
8. rozdział – Wybaczenie
9. rozdział – Prawda
10. rozdział – Każdego można złamać
– Na dole znajduje się również ściągawka, w której szybko sprawdzicie imiona i nazwiska głównych bohaterów.
11. rozdział – Spisek
***
Tego jeszcze nie wiedziałem, ale miałem nadzieję, że jutro rano Mielcar rozjaśni mi sytuację. Powiem szczerze, że wiele obiecywałem sobie po tym spotkaniu. Oczywiście nie nastawiałem się na to, że stary prawnik o wszystkim mi jutro powie. Liczyłem jednak na przełom. Tym bardziej że Złotówa zadzwonił, iż również stawi się rano w domu prawnika. Nie wiem czemu, ale widziałem w nim przyjaciela. Osobę, która jest mi przychylna i kibicuje, bym rozwiązał zdecydowanie najważniejszą sprawę w moim życiu. I nie chodziło tutaj o to, że dzięki temu moja kariera nabierze tempa. Po prostu chciałem wiedzieć kto zabił moich przyjaciół. Nadal wierzyłem również w to, że dwóch nich odnajdę żywych.
Nie dałem się skusić Andrzejowi na wódkę i piwo w knajpie, ponieważ chciałem wrócić samochodem do hotelu, by rano udać się nim do Mielcara na śniadanie. Zaproponowałem w zamian, że odświeżymy się w pokojach – zwłaszcza Andrzejowi było to potrzebne, ponieważ krew nie wyparowała z koszuli – a następnie zejdziemy do hotelowego baru i tam się napijemy. Posiedzieliśmy do 02:00 w nocy i lekko wstawiony po wypiciu 0,7 czystej wódki oraz dwóch piwach udałem się spać.
Obudziłem się przed budzikiem w okolicach 08:00, na spotkanie z Mielcarem i Złotówą byłem umówiony na 10:00, miałem więc jeszcze trochę czasu, by przygotować się do rozmowy. Poszperałem o sprawie mordu na emerytowanym komendancie na Mazurach sprzed ośmiu lat. W sieci było niewiele, ale dostałem sporo materiałów od mojego pracownika z biura, który czynił cuda, jeśli chodzi o wyszukiwanie informacji. Przekaz był jasny – sprawa morderstwa Władysława Zientary była zatuszowana przez samą policję, ponieważ otworzyłaby się szafa z trupami.
***
Pod domem Mielcara byłem około 20 minut przed czasem. Nie nudziłem się jednak, ponieważ posiadłość prawnika znajdowała się w lesie na obrzeżach miasta. Postanowiłem więc przejść się na spacer, na którym zapaliłem papierosa. Niestety po raz kolejny już w życiu nałóg okazał się silniejszy ode mnie.
Nie minęła chwila, a zobaczyłem, że nie tylko ja się pospieszyłem, ponieważ Złotówa także spacerował po lesie. W odróżnieniu ode mnie jednak miał w buzi źdźbło trawy, a nie śmierdzącego niebieskiego LM-a. Gdy mnie zobaczył, szeroko się uśmiechnął i pokiwał ręką. Może to nieco naiwne z mojej strony, ale wówczas poczułem, że ten gość naprawdę darzy mnie sympatią i chce mi pomóc. I co ciekawe sam także go polubiłem, szczerze mówiąc nawet zapomniałem o jego niezbyt ciekawej przeszłości. Wiecie, w mojej głowie zaszedł podobny proces myślowy do tego, gdy oglądasz film lub czytasz książkę i nie wiedząc czemu kibicujesz czarnemu charakterowi.
Witold Biernacki (Złotówa): – Widzę, że bohater narodowy także postanowił zaczerpnąć świeżego powietrza. Szkoda tylko, że mieszasz to z tym ohydztwem.
Możecie mi wierzyć lub nie, ale właśnie takiego sztampowego przywitania się spodziewałem. Nie wiem czy to wada, czy zaleta – raczej to pierwsze – ale mam w sobie coś takiego, że zawsze zanim ktoś zagada, staram się przewidzieć jego słowa. W takich przypadkach, po kilkudziesięciu latach studiowania tej metody, niemal zawsze trafiam. Rzadko kto potrafi mnie zaskoczyć.
AS: Pewnie zaraz powiesz, że nigdy papierosa nie miałeś w ustach?
WB: Niestety miałem, paliłem 15 lat i pewnie przyczyniło się to trochę do nowotworu, na który za kilka miesięcy umrę.
AS: Brzmisz jakbyś pogodził się ze śmiercią?
WB: Pogodziłem się z córką. Także masz rację, mogę spokojnie umrzeć.
AS: Mi brakuje spokoju, ponieważ męczy mnie jedna sprawa.
WB: Czasami lepiej nie znać prawdy.
AS: Teraz już musisz mi powiedzieć, co wiesz.
WB: Szczerze mówiąc miałem ci nie mówić, ale naprawdę polubiłem cię w ostatnich dniach. Widać od razu, że jesteś dobrym człowiekiem. Nie wiem tylko czy nie za dobrym, by poznać prawdę.
AS: Na litość boską, chodzi o moich przyjaciół, czy możesz nie bawić się w Ibisza, który ogłasza werdykt w „Tańcu z Gwiazdami”?
WB: Chodźmy do Leona.
Dom podstarzałego prawnika był piękny. Już przekraczając próg można było zauważyć, że osoba, która go urządzała, czy projektowała miała niebywały styl i klasę. Z uwagi na fakt, że moja żona trochę w tym siedziała, bez problemu byłem w stanie stwierdzić, że dom jest zrobiony w stylu art deco, który popularny stał się w dwudziestoleciu międzywojennym. Przede wszystkim dominowały piękne antyki, które były tak fantastycznie wplecione w nowoczesne elementy, że trudno przypuszczać, by dom Mielcara urządzał amator. Z całą pewnością moja żona określiłaby go trzema przymiotnikami: elegancki, perfekcyjny i dopracowany.
Leon Mielcar: Widzę, że spodobało się panu mój dom?
Tym razem nie zdążyłem pomyśleć od jakich słów Mielcar zacznie rozmowę, co trochę zbiło mnie z tropu: – Taak, naprawdę jest niesamowicie piękny. Sam pan go urządzał?
LM: Nic z tych rzeczy. To dzieło mojej żony.
AS: Proszę jej pogratulować.
LM: Sam pan może to zrobić. Dwa kilometry stąd jest cmentarz, na którym leży.
Nienawidzę takich momentów, ponieważ nigdy nie wiem co powiedzieć. „Nie wiedziałem, przykro mi” jest dla mnie zbyt sztampowe. Na szczęście w pokoju był Złotówa, który bardzo szybko ocieplił atmosferę, mówiąc że Jadwiga Mielcar była niesamowicie piękną i utalentowaną architektką. I że na pewno, by mnie bardzo polubiła, na co prawnik już z uśmiechem odpadł: – Ona lubiła wszystkich blondynów.
W tym momencie poczułem, że muszę przejść do rzeczy i zapytać wprost: – Dowiem się wreszcie, co łączyło Zycha, Kapustę i pana synów?
LM: Moi chłopcy myśleli, że przyjaźń, ale bardzo się pomylili. Na Bali zamiast przyjaciół spotkali bowiem dwóch morderców.
O mało się nie przewróciłem, gdy to usłyszałem: Że co proszę?
WB: Tak Andrzeju, nie szukasz przyjaciół, a morderców. I spokojnie, wiem że nam nie wierzysz, ale zaraz ci wszystko udowodnimy. Oczywiście pod jednym warunkiem, że nikomu o tym nie powiesz. Zwłaszcza Kostrzewskiemu.
Ciąg dalszy nastąpi…
Autor wzorował się na powieściach Tess Gerritsen i Simona Becketta.
***
Kto jest kim?
Słynna Piątka Zaginionych
– Adam Cichocki (pseudonim Cichy)
– Marek Korzuch
– Maciej Mostowiak
– Bogdan Zych
– Jacek Kapusta
Myśliwi, którzy znaleźli ciała w leśniczówce
– Janusz Okoń (trener)
– Jan Kopara
Detektyw
Andrzej Sierniak – Główny bohater. Były piłkarz, który został po zakończeniu kariery detektywem.
Naczelny Inspektor
Andrzej Kostrzewski – Dowodzi akcją.
Pozostali
Ania – Żona Andrzeja Sierniaka
Leon Mielcar – Prawnik. Ojciec braci, których ciała znaleziono w leśniczówce.
Jadwiga Mielcar – Żona Leona Mielcara
Łukasz i Paweł Mielcarowie – Zaginieni bracia, których ciała znaleziono w leśniczówce.
Witold Biernacki (Złotówa) – Były prezes Śląska Wrocław zamieszany w zaginięcie braci Mielcarów.
Laura Biernacka – Córka Złotówy
Adam Zielak – Prawnik Złotówy.
Władysław Zientara – Były komendant policji Głównej w latach 1990-2008. Zamordowany na Mazurach w 2012 roku.