Postanowiliśmy ruszyć z nowym cyklem z gatunku football fiction. Dość nietypowym, ponieważ czegoś takiego jeszcze nie było w polskich mediach sportowych. „Mecz o Życie”, bo tak nazywa się ta seria jest kryminałem, w którym głównymi bohaterami są osoby ze świata futbolu. By nie było jednak zbyt nudno, występują pod fikcyjnymi nazwiskami. Tym samym będziecie mieli dodatkową zabawę, by odgadnąć kim jest detektyw Sierniak, Janusz myśliwy, czy wiele innych postaci. Kolejne odcinki będziemy publikować, co jakiś czas. Intensywność zależy od tego, jak wam się spodoba ten pomysł… Zapraszamy do lektury trzynastego rozdziału.
Jeśli nie czytałeś wszystkich rozdziałów „Meczu o Życie”, nie zaczynaj czwartego, ponieważ niewiele zrozumiesz. Zaległości można nadrobić tutaj:
1. rozdział – Wisielcy
2. rozdział – Nadzieja
3. rozdział – Złotówa
4. rozdział – Kraków
5. rozdział – Prywatne śledztwo
6. rozdział – Wolność
7. rozdział – Choroba
8. rozdział – Wybaczenie
9. rozdział – Prawda
10. rozdział – Każdego można złamać
– Na dole znajduje się również ściągawka, w której szybko sprawdzicie imiona i nazwiska głównych bohaterów.
11. rozdział – Spisek
12. rozdział – Wiara w przyjaźń
13. rozdział – Przygotowania
***
Zadzwoniłem do Biernackiego, który jak już wspomniałem, chyba mnie polubił. Zapytał mnie oczywiście, czy przejrzałem już na oczy, ale niespecjalnie chciałem na to pytanie odpowiadać. Odparłem tylko lakonicznie, że muszę to sobie wszystko przemyśleć na spokojnie, przespać się z tym i jeszcze kilka razy przesłuchać nagrań, a wówczas zdecyduję, czy z nimi polecę.
I tak faktycznie było, ponieważ całą noc przesiedziałem z słuchawkami na uszach i notatnikiem w ręku. Podobnie działał Kostrzewski, z którym co jakiś czas wymieniałem się uwagami. Dobra informacja była też taka, że kumpel Andrzeja obiecał, że także zarwie nockę i postara się dać nam odpowiedź do jutra do 16:00. Choć zaznaczył, że lepiej by było, gdyby dostał nagrania na nośniku, a nie przesłane pocztą elektroniczną, ale to akurat było niemożliwe, ponieważ my byliśmy w Krakowie, a on rybki łowił na Mazurach.
Kostrzewski z tego co widziałem zasnął przed 06:00 rano, a ja chwilę później. Obaj wstaliśmy około 11:00, zjedliśmy szybkie śniadanie i wróciliśmy do odsłuchiwania nagrań. Obu nam coś w nich nie pasowało, ponieważ gdy Zych i Kapusta mówili o tym, że zabili Mielcarów, powtarzali to kilka razy. Kto normalny przez telefon mówi o zbrodniach w tak oczywisty sposób. Wyglądało to tak jakby mieli pistolet przy skroni i ktoś ich zmusił do tego, by tak mówili.
Kolega Andrzeja zadzwonił chwilę po 16:00 i potwierdził w zasadzie nasze przypuszczenia. Oznajmił, że od strony technicznej raczej nie ma się do czego przyczepić, ale dodał, że Zych i Kapusta prawdopodobnie byli przez kogoś sterowani. Jego zdaniem nikt nie jest tak głupi, by tyle razy mówić w rozmowach telefonicznych o popełnieniu tylu przestępstw. Do tego tak poważnych.
Postanowiliśmy z Andrzejem, że wieczorem podjedziemy do Mielcara i Biernackiego, by oznajmić im, że lecimy z nimi do Wietnamu. Nie chcieliśmy jednak zdradzać, co wiemy z nagrań. Mieliśmy bowiem pewność, że bez nich nigdy nie odnajdziemy Zycha i Kapusty.
***
Zgodnie z planem wieczorem pojawiliśmy się w domu Mielcara, u którego na kolacji był oczywiście Złotówa. Niespecjalnie nas to zdziwiło, tak jak ich nasz wspólny przyjazd. Bez zbędnej kurtuazji dosiedliśmy się do stołu i oznajmiliśmy, że lecimy z nimi do Wietnamu. Andrzej dodał przy tym, że nie ma mowy, by nie leciał. I co mnie nawet zaskoczyło, zaproponował rozejm do czasu rozwiązania sprawy. Niestety stary prawnik, jak zwykle musiał dorzucić swoje trzy grosze: – Czyli przejrzał pan jednak na oczy i już nie jest pewny, że wuja Władysław był tak nieskazitelny?
Chciałem szybko wtrącić, że to już nie czas na kłótnie, ale uprzedził mnie Złotówa: – Leon przestań, przecież widzisz, że pan komisarz przyszedł tutaj z zupełnie innym nastawieniem, niż dotychczas. Na pewno przesłuchanie taśm nim wstrząsnęło, ponieważ traktował wuja jak ojca. Nie rozdrapujmy już starych ran, a skupmy się na wspólnym celu.
AK: Przecież dobrze pan wie, że w tamtych czasach nic nie było czarne albo białe. Praca w policji czy na prokuratorze nie była tak bezpieczna, jak jest teraz. Oczywiście nie usprawiedliwia to nikogo kto dał się skorumpować, a tym samym odebrał życie wielu niewinnym ludziom. Tego jednak mojemu wujowi nikt jeszcze nie udowodnił, więc prosiłbym o ważenie słów.
LM: Przesłuchałeś taśmy?
AK: Przesłuchałem wielokrotnie. I co z nich niby wynika? Zych i Kapusta w kółko powtarzają przestraszonym głosem, że zaciukali Cichockiego, Mostowiaka i Korzucha. Z drugiej strony Zych gada z Gruchą albo tym meksykaninem o ustawionych meczach, przemytach w latach 90. i na początku XXI wieku. Dwa razy pada nazwisko mojego wujka, że niby tym sterował. Ale kurwa, przecież to przypuszczenia trzech gangsterów. Logicznym jest, że znali jego nazwisko, bo przecież był komendantem Głównej.
LM: Nadal myślisz, że on jest niewinny? Poza tym mówią też, że zabili moich synów – nie zapominaj o tym!
AK: Wyobraź sobie, że od jego śmierci cały czas myślę, czy był tym za kogo go miałem przez lata. Od kilku dni jeszcze bardziej intensywnie. Nic nie wiem, zawalił mi się świat, a ty chcesz żebym składał ci teraz jakieś deklaracje?
LM: Chcę tylko żebyś przejrzał na oczy i na głos powiedział prawdę?
AK: Chcesz, żebym powiedział to co chcesz usłyszeć, ale tego nie zrobię dopóki nie będę pewny, że wuj był złym człowiekiem i oszukiwał mnie przez całe życie.
Złotówa chcąc rozładować atmosferę sprytnie zmienił temat i zapytał z ciekawością, czy Mielcar i Kostrzewski mówią do siebie po imieniu, czy na pan, bo faktycznie raz byli na ty, a innym razem na pan… Nikt na to nie odpowiedział, a ja musiałem siłą powstrzymać uśmiech. Biernacki jak to Biernacki parsknął śmiechem na swój żart i powiedział, by się wreszcie zdecydowali. Następnie zaproponował żebyśmy przyłączyli się do kolacji, by omówić szczegóły wyjazdu, który miał mieć miejsce w czwartek za trzy dni. Początkowo chciałem odmówić ze względu na Andrzeja, ponieważ miałem przeczucie graniczące z pewnością, że jeśli przesadzi z alkoholem, zamiast wyjazdu będzie kilka trupów w tym domu. On sam jednak odparł, że bardzo chętnie zjemy z nimi i ustalimy szczegóły.
Mielcar poszedł po dwa dodatkowe talerze, a Biernacki polecił nam tatar ze śledzia. Powiem szczerze, że jestem fanem wołowego, ale ten był naprawdę smaczny. Oczywiście padły słynne słowa o rybce, która lubi pływać i zaczęliśmy spożywać ciepłą wódkę. Byłem w lekkim szoku, że nie jest przynajmniej z lodówki, ale Mielcar widząc moje skrzywienie bardzo szybko wyjaśnił mi, że naprawdę dobrą wódkę, a ta podobno taka była, spożywa się ciepłą. Była w tym pewna logika, bo przecież wszystkie zmrożone smakują tak samo lub podobnie.
Prawnik powiedział nam, że wylatujemy o 10:00 rano w czwartek, a na miejscu w Hanoi będziemy po dziewięciu godzinach lotu. Na szczęście nie mieliśmy mieć żadnej przesiadki po drodze w Pekinie, czy Dubaju, jak to zwykle bywa w przypadku takich lotów. Nie było to jednak dziwne, ponieważ Złotówa załatwił nam tak jakby prywatny samolot. Co prawda nie mieliśmy lecieć sami, a z jakimiś informatykami, którzy pracują w Samsungu w Berlinie. Podobno nie mieli stanowić żadnego problemu, a załoga samolotu miała wiedzieć, że wniesiemy na jego podkład broń, podsłuchy i inny sprzęt. Na lotnisku w Hanoi też miała być osoba, która odpowiednio poprowadzi nas przez bramki. Wiz jako takich nie musieliśmy mieć, ponieważ takowe na trzydziestodniowy pobyt w Wietnamie można załatwić przez Internet za kilka dolarów.
Przy stole siedzieliśmy do późnych godzin nocnych. Muszę przyznać, że cała czwórka miała mocną głowę do picia, ponieważ opróżniliśmy osiem półlitrowych butelek wódki. Najbardziej pijany z nas wszystkich byłem chyba ja, ale co najważniejsze obyło się bez żadnych ekscesów. Potrafiliśmy normalnie rozmawiać, przez moment pogadaliśmy nawet o piłce, co przerwał Złotówa, który zakomunikował, żeby wrócić do sprawy, gdyż zaraz się zaprzyjaźnimy. Nie powiem, byłem zdziwiony takim obrotem spraw, ale to dobrze. W końcu za kilka dni mieliśmy polecieć do Wietnamu, w którym planowaliśmy spędzić razem około miesiąca.
Byłem podekscytowany sprawą, że wreszcie nabrała rozpędu, ale Ania zaczynała tracić cierpliwość. W końcu w domu nie było mnie już od ponad miesiąca. Dlatego nazajutrz rano postanowiłem przed wylotem pojechać do domu chociaż na dwa dni. Wiedziałem, że gdybym powiedział żonie o wylocie do Wietnamu przez telefon, mogłaby mi tego nigdy nie wybaczyć.
Ciąg dalszy nastąpi…
Autor wzorował się na powieściach Tess Gerritsen i Simona Becketta.
***
Kto jest kim?
Słynna Piątka Zaginionych
– Adam Cichocki (pseudonim Cichy)
– Marek Korzuch
– Maciej Mostowiak
– Bogdan Zych
– Jacek Kapusta
Myśliwi, którzy znaleźli ciała w leśniczówce
– Janusz Okoń (trener)
– Jan Kopara
Detektyw
Andrzej Sierniak – Główny bohater. Były piłkarz, który został po zakończeniu kariery detektywem.
Naczelny Inspektor
Andrzej Kostrzewski – Dowodzi akcją.
Pozostali
Ania – Żona Andrzeja Sierniaka
Leon Mielcar – Prawnik. Ojciec braci, których ciała znaleziono w leśniczówce.
Jadwiga Mielcar – Żona Leona Mielcara
Łukasz i Paweł Mielcarowie – Zaginieni bracia, których ciała znaleziono w leśniczówce.
Witold Biernacki (Złotówa) – Były prezes Śląska Wrocław zamieszany w zaginięcie braci Mielcarów.
Laura Biernacka – Córka Złotówy
Adam Zielak – Prawnik Złotówy.
Władysław Zientara – Były komendant policji Głównej w latach 1990-2008. Zamordowany na Mazurach w 2012 roku.
Grucha – Pośrednik mafii na terenie Polski
Awgan – Członek mafii o meksykańskich korzeniach