#27 Mecz o Życie – Lot do domu

Postanowiliśmy ruszyć z nowym cyklem z gatunku football fiction. Dość nietypowym, ponieważ czegoś takiego jeszcze nie było w polskich mediach sportowych. „Mecz o Życie”, bo tak nazywa się ta seria jest kryminałem, w którym głównymi bohaterami są osoby ze świata futbolu. By nie było jednak zbyt nudno, występują pod fikcyjnymi nazwiskami. Tym samym będziecie mieli dodatkową zabawę, by odgadnąć kim jest detektyw Sierniak, Janusz myśliwy, czy wiele innych postaci. Kolejne odcinki będziemy publikować, co jakiś czas. Intensywność zależy od tego, jak wam się spodoba ten pomysł… Zapraszamy do lektury 26. rozdziału. 

Jeśli nie czytałeś wszystkich rozdziałów „Meczu o Życie”, nie zaczynaj czwartego, ponieważ niewiele zrozumiesz. Zaległości można nadrobić tutaj:

1. rozdziałWisielcy

2. rozdziałNadzieja

3. rozdział Złotówa

4. rozdziałKraków

5. rozdziałPrywatne śledztwo

6. rozdziałWolność

7. rozdział Choroba

8. rozdział – Wybaczenie

9. rozdział – Prawda

10. rozdziałKażdego można złamać 

11. rozdział – Spisek 

12. rozdziałWiara w przyjaźń

13. rozdział – Przygotowania

14. rozdziałNowe okoliczności

15. rozdziałPodstępny Marian

16. rozdział – Hanoi 

17. rozdziałKret w Rodzinie

18. rozdziałPrzełom

19. rozdział – Tajemnicze Zniknięcie

20. rozdziałWażny trop

21. rozdziałSpotkanie po latach

22. rozdział – Ucieczka

23. rozdziałFałszywa przyjaźń

24. rozdział – Burza mózgów

25. rozdziałMartwy punkt

26. rozdziałPowrót do kraju

27. rozdział – Lot do domu

Na dole znajduje się również ściągawka, w której szybko sprawdzicie imiona i nazwiska głównych bohaterów.

***

Uznałem, że w tym momencie muszę interweniować i nieco uspokoić emocje, ponieważ mogło dojść do niepotrzebnej sprzeczki, a tak naprawdę wreszcie pojawiła się nadzieja, że wszystko skończy się z happy endem. Zaapelowałem do chłopaków o spokój, a także dodałem, że nie miałem na myśli wielkiej fety, a miłe spędzenie czasu przy winie i dobrym jedzeniu, które dostarczały nam wietnamskie służby. Wszyscy się ze mną zgodzili i faktycznie ten wieczór spędzaliśmy bardzo miło.

Chwilę po godzinie 21:00 lokalnego czasu Andrzej oznajmił, że przyszedł mail z plikami w załącznikach. Rzecz jasna znajdowały się w nich umowy. Wówczas Bogdan poprosił bym ja wczytał się w kontrakty dla nich, a później im przekazał dobre lub złe wieści. Sami nie chcieli tego robić. Nie protestowałem.

Umowy na szczęście nie były długie, ponieważ zawierały trzy strony A4, a cała reszta to były zapisy prawne, które regulowały wszystkie wytyczne. W mojej ocenie były bardzo korzystne dla chłopaków, ponieważ mogli zabrać ze sobą najbliższą rodzinę (rodzice, partnerka, dzieci), a także wybrać miejsce, gdzie mieliby zacząć wszystko od nowa. Mieli również zapewniony dom, samochód, środki na start, pracę. Brzmiało to naprawdę bardzo dobrze. Co najważniejsze, jeśli spełnią warunki umowy, czyli powiedzą wszystko co wiedzieli na temat gangu, oficjalnie zostaną oczyszczeni z zarzutów.

***

Nadszedł dzień powrotu do domu. Od rana byłem mocno podekscytowany, ale uczucie to mieszało się trochę ze strachem. Nie wiem jednak czego tak naprawdę się bałem. Tego czy wszystko faktycznie pójdzie zgodnie z planem i nikt nas nie napadnie w drodze na lotnisko, czy może spotkania z żoną i córką? Wiedziałem, że najbliższe dni w Polsce będą pełne napięcia i jakby tego nie nazwać pracy. Przesłuchania, wypełnianie raportów, a na dokładkę cała masa dziennikarzy, która będzie oczekiwała komentarza w sprawie.

Złotówa niespecjalnie przejmował się tym wszystkim. Wspomniał nam tylko, że jak załatwi wszystkie formalności, wylatuje odpocząć na Dominikanę. Ba, nawet zapraszał nas na wspólny wyjazd, ponieważ stwierdził, że traktuje naszą „wietnamską ekipę” jak rodzinę. Trochę oburzyło to dumnego detektywa Kostrzewskiego, z którym przecież od początku nie było mu po drodze. Koniec końców tak naprawdę polubili się w ostatnich tygodniach. Świadczy o tym nie tylko wspólny wypad do domu publicznego, ale także przegadane godziny na wiele różnych tematów. I zapewniam was, że patrząc z boku wyglądało to jak rozmowy przyjaciół, a nie wrogów.

Jeśli chodzi o chłopaków, to u Jacka nadal widać było przerażenie w oczach. Tak jak już nie raz wspominałem, jak to się wszystko wyprostuje, będzie potrzebował dobrej terapii. Sam sobie z tym wszystkim nie poradzi. Szczerze mówiąc nie stawiałbym pieniędzy, że w ogóle ten strach kiedykolwiek zniknie z jego oczu… Bogdana najtrudniej mi rozgryźć, ponieważ jego mina, czy reakcje nie mówią kompletnie niczego. Tak było także tym razem. Co najgorsze zatarł mi się w pamięci obraz Zycha sprzed lat, gdy wiódł normalne życie. Więc nie wiem, czy zmieniły go wydarzenia z ostatnich miesięcy, czy może po prostu zawsze taki był?

Na szczęście na lotnisko dotarliśmy bez większych problemów. Eskortowały nas wietnamskie służby w cywilnych samochodach, które po drodze zmieniliśmy aż dwa razy. Wejście do samolotu również przebiegło bez żadnych ekscesów. W środku byliśmy my, a także polskie służby. Traktowali nas wszystkich bardzo dobrze. Byłem bardzo zadowolony, choć Złotówa nie do końca, ponieważ poprosił o drinka, a alkoholu na pokładzie nie było. Za to jedzenie było pierwsza klasa – jeden z lepszych cateringów w samolocie jakiego miałem okazję skosztować. Spory wyczyn, gdyż lotów to akurat w życiu odbyłem sporo.

Po lekko ponad 11h lotu wylądowaliśmy na lotnisku w Katowicach,  gdzie przywitały nas polskie służby, a także prokurator Andrzej Wawrzykowski. Początkowo mieliśmy lądować w Poznaniu, ale w trakcie lotu dowiedzieliśmy się o zmianie lotniska. Nie wnikaliśmy dlaczego tak się stało, ale funkcjonariusz, który z nami leciał, mówił, że to standardowa procedura, iż w trakcie transportu takich osób jak my, tak się robi. Na lotnisku zostaliśmy rozdzieli, ponieważ Bogdan i Jacek trafili osobno do innych pojazdów, a ja, Złotówa i Andrzej zostaliśmy przewiezieni do kryjówki ABW. Nie zdziwiło nas to specjalnie, ponieważ takie instrukcje dostaliśmy już w trakcie lotu.

Wszystko przebiegało naprawdę bardzo sprawnie. W tamtejszej kryjówce, do której trafiłem z Biernackim i Andrzejem byliśmy przesłuchiwani przez dwa dni przez ludzi Wawrzykowskiego i różnego rodzaju funkcjonariuszy. Czy padały pytania, na które nie byliśmy w stanie odpowiedzieć? Owszem, ponieważ panowie drążyli bardzo głęboko. Pytali m.in. o działalność Władysława Zientary w latach 90., czy Awgana i Mateo.

Nie trudno zeznając przez tak długi czas pomylić się w niektórych sprawach. Zaprzeczyć samemu sobie, co z miejsca powoduje rozpoczęcie procesu zadawania pytań od początku w danym wątku. Mimo wszystko przesłuchania były prowadzone bardzo profesjonalnie. Przynajmniej w naszym przypadku, ponieważ nie wiem jak sytuacja wyglądała u Bogdana i Jacka. Właściwie zacząłem się zastanawiać, czy w samolocie powrotnym do Polski nie widziałem ich ostatni raz?

Najgorsze było to, że w trakcie tych dwóch dni przesłuchań nie mogliśmy się kontaktować nawet między sobą. Wszystko to sprawiało, że człowiek nie tyle co czuł się samotny, ale tracił kontakt ze światem. Gdy nas wypuszczono i odwieziono do Warszawy, ponieważ tak sobie wszyscy zażyczyliśmy, spotkaliśmy się wieczorem na kolacji i obgadaliśmy temat przesłuchań, a także naszych dalszych kroków. Ustaliliśmy, że wydamy wspólne oświadczenie, bo tak naprawdę każdy z nas był osobą publiczną. Stwierdziliśmy, że napisaniem odpowiedniego przekazu do mediów zajmie się moja zaprzyjaźniona firma PR-owa. Właściwie moglibyśmy zrobić to sami, ponieważ chcieliśmy tylko przekazać, że do zakończenia sprawy nie będziemy komentowali niczego i prosimy o uszanowanie naszej i naszych rodzin prywatności, ale woleliśmy mimo wszystko, by zrobili to profesjonaliści. W tak delikatnych sprawach ważny jest bowiem najmniejszy szczegół, a my byliśmy już tym wszystkim mocno zmęczeni.

Po kolacji, w trakcie której wypiliśmy kilka butelek wina udaliśmy się do hotelu, a na drugi dzień każdy pojechał w swoją stronę. Mój powrót do domu może nie wyglądał jak wymarzony, ale i tak był lepszy, niż myślałem. Wieści o Jacku i Bogdanie jak na razie nie miałem żadnych. Nie byłem również pewny, czy kiedykolwiek się to zmieni.

Ciąg dalszy nastąpi…

Autor wzorował się na powieściach Tess Gerritsen i Simona Becketta.

***

Kto jest kim?

Słynna Piątka Zaginionych 

– Adam Cichocki (pseudonim Cichy)

– Marek Korzuch

– Maciej Mostowiak

– Bogdan Zych

– Jacek Kapusta

Myśliwi, którzy znaleźli ciała w leśniczówce

– Janusz Okoń (trener)

– Jan Kopara

Detektyw

Andrzej Sierniak – Główny bohater. Były piłkarz, który został po zakończeniu kariery detektywem.

Naczelny Inspektor 

Andrzej Kostrzewski – Dowodzi akcją.

Pozostali

Ania – Żona Andrzeja Sierniaka.

Zuzanna – Córka Andrzeja Sierniaka

Leon Mielcar – Prawnik. Ojciec braci, których ciała znaleziono w leśniczówce.

Jadwiga Mielcar – Żona Leona Mielcara.

Łukasz i Paweł Mielcarowie – Zaginieni bracia, których ciała znaleziono w leśniczówce.

Witold Biernacki (Złotówa) –  Były prezes Śląska Wrocław zamieszany w zaginięcie braci Mielcarów.

Laura Biernacka – Córka Złotówy.

Adam Zielak – Prawnik Złotówy.

Władysław Zientara – Były komendant policji Głównej w latach 1990-2008. Zamordowany na Mazurach w 2012 roku.

Marian Karcjuch (pseudonim Grucha) – Były właściciel Zawiszy Bydgoszcz i agent piłkarski. Pośrednik mafii na terenie Polski.

Marcus Almando (pseudonim Awgan) – Członek mafii o polsko-meksykańskich korzeniach

Adam Wawrzykowski – prokurator